POGADANKI PRZY YERBIE # 1 – PLANY PODRÓŻNICZE VS PANDEMIA

 

Witajcie, moi drodzy. Tytułem wstępu. Ten cykl to rozbudowa mojego bloga. Nie obawiajcie się, gdyż nadal będę sporo opowiadał o Japonii i Dalekim Wschodzie, ale od czasu do czasu pojawią się też inne wpisy, a to jeden z nich. Wpisy te będą też krótsze od tych o Nipponie i Dalekim Wschodzie, a przynajmniej takie mam założenie. Po tym wstępie przechodzę do tematu….

 

CZYM JEST YERBA

 

Na początek chciałbym wyjaśnić, czym jest Yerba – obok japońskiej zielonej herbaty, mój ulubiony napój. Uczynię to bardzo pokrótce, aby nie rozciągać wpisu.
Z Nipponu przenosimy się bardzo daleko, do Południowej Ameryki. Tam, w dżungli, żyje nie niepokojone przez nikogo plemię Guarani. Indianie od dawna znali roślinę, którą my nazywamy ostrokrzewem paragwajskim – yerba mate. Spożywają ją na dwa sposoby: sporządzając napój i wypijając go z tykwy, dziś matero, lub też żując.

 

Mamy XVII wiek. Na tereny zamieszkiwane przez plemię Guarani przybywają jezuici. Dokonują oni odkrycia, że zarówno żucie, jak i parzenie tego ziela likwiduje zmęczenie, głód, oraz wspomaga umysł.
Jezuici wypromowali yerbę w Europie, zakładając plantacje w Ameryce Południowej. Niestety podupadły one po kasacji jezuitów w XVIII wieku.

Mija sporo czasu. W 1892 roku niejaki Frederico Neumann zakłada w Paragwaju plantację ostrokrzewu paragwajskiego. Dzięki niemu Yerba stała się tak popularna, że została napojem narodowym następujących państw: Paragwaju, Urugwaju, Argentyny i Brazylii.

Muszę też wspomnieć o polskim wątku. Przeszło sto lat temu pewna polska rodzina przeniosła się do Argentyny. Stworzyli oni swoją produkcję jednej z najbardziej popularnych yerb, Amanda. I tu mała dygresja – to jeden z moich ulubionych gatunków yerb.
Do Polski yerba trafiła stosunkowo późno, bo dopiero w latach 90 xx wieku. Od tamtej pory zyskuje na popularności.

Teraz jeszcze kilka słów o parzeniu yerby. Potrzebne Wam będzie matero – czyli naczynko do yerby. Może być ono ceramiczne, z tykwy, drzewa palosanto, a druga rzecz to bombilla. Bombila zaś to rurka do picia, dzięki której napar zostaje oddzielony od liści.
Zioło wsypujecie do naczynia lub do jakiegoś dzbanka na herbatę. Nie powiem ile wsypać, bo to każdy sam musi wymiarkować metodą prób i błędów. Po zagotowaniu wody musicie odczekać kilka minut, aż woda ostygnie do 80 – 70 stopni, i zalewacie. Potem czekacie mniej więcej pięć minut, by liście zaparzyły się.

W gorące upalne lato yerbę można przyrządzać na zimno, ale w tym celu musicie mieć bardzo lodowatą wodę. Nie będę się już więcej rozgadywać na ten temat. Przygotuję kiedyś osobny wpis o rodzajach yerby i o tym, jakie lubię najbardziej.

 

 

PLANY NA 2020 ROKU

Mamy początek bieżącego roku. Zastanawiałem się nad jakąś kolejną, po Wenecji, podróżą po Europie.
Rozważałem dwie opcje : Edynburg oraz Lwów. To miał być wyjazd na weekend, niezależnie od tego, na co bym się zdecydował.
Zacząłem zawzięcie wyszukiwać informacji turystycznych i podróżniczych o tych dwóch miejscach.

W końcu decyzja zapadła – Lwów. Byłe polskie kresowe miasto, siedziba znanych polskich matematyków. W końcu miejsce w, którym toczył się jeden z najsłynniejszych procesów, o ile nie najsłynniejszy, przedwojennej Polski. Spróbowałbym nowych smaków, dowiedział się, jakie odgłosy są we Lwowie.
Niestety planom przeszkodziło to, co przeszkodziło wszystkim nam oraz ludziom na całym świecie….

 

PLANY PODRÓŻNICZE VS PANDEMIA

Kiedy ja rozmyślałem nad podróżą, wiele tysięcy kilometrów stąd, w chińskim mieście Wuhan, pojawił się znikąd nowy wirus koronawirus. Razem z bliską mi osobą planowaliśmy wyjazd do Lwowa w okresie świąt wielkanocnych. Na początku, gdy do Polski zaczęły docierać informacje o epidemii w chińskim mieście, oboje byliśmy nastawieni optymistycznie. Niestety wirus szybko dostał się w inne miejsca w Chinach, a potem w pobliskich krajach, aż w końcu był na całym świecie.

W tym okresie, mimo że rozumiałem, że nowy wirus to gigantyczny problem, nadal byłem optymistą odnośnie wizyty we Lwowie. Optymistą przestałem być, gdy wirus dotarł do Włoch. Mniejszym optymistą była natomiast osoba, która miała ze mną jechać – cały czas mnie na to uczulała.
Nasze rozmowy mniej więcej wyglądały tak.

Okres gdy wirus docierał do innych krajów

Uczulam Cię na to, że może być tak, że nie będziemy we Lwowie – mówiła osoba, która miała ze mną jechać.
Myślę, że pojedziemy – mówiłem optymistycznie.

W momencie gdy wirus dotarł do Włoch, zrozumiałem, że wyjazd się nie odbędzie, że w takich realiach nie może się odbyć….Przyznam, że mimo całej sytuacji było mi z tego powodu i tak bardzo przykro.

Potem wirus dotarł do Polski. Zaczęło się siedzenie w domu, granice zostały zamknięte. Pragnę tylko wspomnieć o jeszcze jednej rzeczy. W tym okresie bardzo wyzywałem to paskudztwo, które przyszło z Chin.

 

Na tym zakończę ten pierwszy wpis tego cyklu. Mam nadzieję, że ten cykl Wam się spodoba. Natomiast ja wracam do robienia kolejnych wpisów o Nipponie i Dalekim Wschodzie.

 

 

 

 

 

 

 

Add a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *